Zdenerwowana rzuciłam zmiętą kartką papieru do kosza, w którym ów list wylądował bez zarzutu. Gdybym tylko wiedziała gdzie można spotkać taki duży kosz, do którego można by wrzucić byłego chłopaka to moje problemy rozpłynęły by się w powietrzu. Minęły trzy lata, a ten pieprzony dupek, ot tak pojawia się w moim życiu depcząc je w zabłoconych buciorach. Tym razem zakładka "Sanne" nie wpuści tam jego czekoladowych oczu i czarnych, zmierzwionych włosów! Co to, to nie. Zbyt dużo się przez niego nacierpiałam by teraz się z nim przyjaźnić. Nie, nie mogłam odrzucić jego propozycji, ponieważ zbyt późno dostałam ten list. Mam przynajmniej nadzieję, że pięciu śpiewających chłopców nie zamąci mojego spokoju tutaj. Chociaż powiem to tak pożałuje, że jego stopa postanie na mojej ziemi. Wolno przekręciłam się na drugi bok, wlepiając wzrok w okno i głośno wypuszczając powietrze. Czarny samochód podjeżdża pod pensjonat, czas jakby się zatrzymał, a z auta wysiada piątka nieziemsko wyglądających chłopców. Sanne, cholera o czym ty myślisz?! Chcesz dać popalić Zayn'owi, a jednocześnie uważasz, że jest to najprzystojniejszy chłopak jakiego widziałaś! Nie no nie powiedziałam, że najprzystojniejszy jednak ten swój seksapil zachował. Pamiętam imiona czterech chłopaków, ale tego piątego chyba wcześniej nie było. Louis, Harry, Zayn i Liam, a tamten blondyn to chyba jakaś eskorta. Chociaż wroga pewnie przestraszy tym, że jest taki słodki. Skoro są już po drzwiami to za trzy.. dwa... jeden.
- Sanne, masz gości... - zaczęła wysoka brunetka, wchodząc do pokoju.
- Tak, wiem pięcioro czy czworo nadętych bufonów. - dokończyłam, zaciekle gestykulując.
- Skoro takim entuzjazmem pajasz to w podskokach spadaj na dół by się z nimi przywitać. - odpowiedziała, sztucznie się uśmiechając.
- Lotte to, że jesteś moją siostrą i tobie rodzice powierzyli władzę, nie oznacza, że masz mną kierować. - wytłumaczyłam, wstałam i założyłam dżinsową kurtkę na plecy po czym skierowałam się do schodów.
- Wiem! - krzyknęła z góry brunetka, gdy ja byłam już w połowie drogi na parter.
Na dole mogłam z bliska przejrzeć się moim gościom, których miałam nauczyć jeździć konno. Blondyn natychmiast przykuł moją uwagę, zdawało mi się, że będzie zachowywał się jak dziecko, ale pozory często mylą. Po kolei zmierzyłam chłopaków od stóp do głów, mój wzrok zatrzymał się jednak na Zayn'ie, który od kilku minut sztucznie się uśmiechał. Odwzajemniłam uśmiech i podeszłam do nich po drodze uparcie kłócąc się ze sobą czy to ja powinnam podejść.
- Hej, Sanne dawno się nie widzieliśmy! - wypalił czarnowłosy, podszedł i przytulił mnie przyjacielsko, a ja uśmiechnęłam się krzywo.
- H-e-j, Z-a-y-n. - wydukałam, wyswobodziłam się z uścisku.
- A właśnie miałem przedstawić ci jednego z przyjaciół. - na te słowa blondyn schował się za przyjaciółmi.
- Niall wychodź mi tu zaraz, przecież mówiłeś jak pokazałem ci zdjęcia Sanne, że jest to śliczna i urocza dziewczyna, więc chodź poznać tę śliczną i uroczą dziewczynę. - powiedział ciemnooki, złapał Niall'a za rękę i przyprowadził przede mnie. Blondyn jak i ja spalił niezłego buraka, dzięki któremu rozweseliliśmy resztę towarzystwa.
- Sanne van der Veen. - przedstawiłam się, podając prawą dłoń chłopakowi.
- Niall Horan. - odpowiedział blondyn i ścisnął delikatnie moją dłoń.
- Miło mi cię poznać. - uśmiechnęłam się sztucznie i skierowałam do powrotu na górę.
Oczy chłopców powędrowały na moją postać, która niezgrabnie wspinała się po schodach na wyższe piętro.
- San gdzie się wybierasz? - zapytał Liam, szczerze zdziwiony.
- Jak najdalej od was. - odpowiedziałam i szybko pomaszerowałam na górę.
- Sanne, Niall dopiero cię poznał, a ty już zmykasz. - zaczął Zayn. - Z resztą miałaś nas nauczyć jeździć konno.
- Najpierw musicie obczaić pokoje, potem to już wasza sprawa czy będziecie chcieli pozwiedzać panoramę okolicy. - krzyknęłam z góry i zamknęłam się w swoim pokoju by mieć święty spokój. Jednak znając moich szanownych przyjaciół trwał on tylko minutę, gdyż zaraz wpadli zadowoleni chłopcy.
- No to obczailiśmy, zaczynamy? - zapytał roześmiany od ucha do ucha Tomlinson.
- Kurde, przecież proszę was o pieprzone pięć minut, a wy cholera wparowujecie bez pytania do mojej świątyni. - wycedziłam, zaciskając mocno szczękę. Ktoś im mówił, że Sanne van der Veen jest przyjemną osóbką? Osobiście zamorduję tego osobnika!
- Sorry. - wymruczeli jednocześnie wolno się cofając.
- Dobra, a teraz ruszać te zady i w podskokach na dół. - warknęłam, ospale zeszłam z łóżka i skierowałam się do schodów.
Wszyscy grzecznie wraz ze mną udali się do recepcji, z której doszliśmy do stajni pełnej koni. Niall pewnie wszedł do środka, za to reszta cofała się jak tylko mogła. Jednak ja uparcie pchałam plecy przyjaciół by oni wreszcie postawili stopę na miękkim sianie. Niepodziewanie, znaczy dla mnie spodziewanie stopa Zayn'a wylądowała w łajnie mojego kochanego araba. Button jakby zrozumiała całe zajście zarżała na powitanie wykładając łeb na zewnątrz boksu. Niall od razu odskoczył kilka kroków do tyłu, śmiesznie się przy tym chwiejąc.
- O cholera! - wrzasnął czarnowłosy, gdy zauważył jak niemiło się urządził.
- Nie martw się to zejdzie za pięć dni. - odpowiedziałam z wrednym uśmieszkiem i poszłam do konia.
- Ty... - nie dokończył, gdyż Harry posłał mu piorunujące spojrzenie.
- To coś co dotykam to koń, stworzenie zwane ssakiem. - wytłumaczyłam gładząc, chrapki zwierzęcia.
- Okej, ja jestem gotowy by spadać w podskokach do miasta. - zaproponował Niall, wolno cofając się do wyjścia.
- Zostajesz. - odpowiedział Liam i chwycił blondyna za koszulkę.
- Nie! - wrzasnął Niall, wyrwał się z uścisku przyjaciela i wybiegł na zewnątrz.
- Sanne biegnij za nim! Przecież może się zgubić! - wykrzyknął przerażony Tomlinson.
- Tak chcecie mnie z nim swatać. - zachichotałam, ani myślałam o dogonieniu osobnika, który najwyraźniej przestraszył się rżenia.
Po morderczych spojrzeniach zespołu, westchnęłam i ruszyłam na poszukiwania. Gdy minęłam drzwi do stajni skierowałam się do pobliskiego lasu, za pewne tam schował się ten dupek, przez którego musiałam marznąć na wietrze i przeszukiwać las. Kurwa, jaki nastolatek biega przerażony po lesie o tak później godzinie? Nie nastolatek to pięcioletnie dziecko. Podeszłam do białego płotu, niezdarnie wdrapałam się na niego i zeskoczyłam na polanę, za którą znajdował się las. Zanim doszłam do skupiska drzew, zdążyło się już całkowicie ściemnić. Cholera, nie ma to jak szukanie idioty w nocy w zamieszkanym przez drapieżniki lesie! Założę się, że ten małolat skulił się przy drzewie i płacze wyczekując pomocy. Zagłębiłam się w las porośnięty świerkami, jodłami i sosnami i gdzie nie gdzie jakimiś liściastymi gatunkami. Gdybym tylko miała latarkę, oddałabym za nią ubrania nie no może kurtkę. Szłam coraz głębiej, prawdę mówiąc nie myślałam o konsekwencjach jestem Zayn'owi winna przysługę za to, że wytrzymywał ze mną w związku te pieprzone dwa lata. Zatrzymałam się na rozstaju ścieżek zastanawiając się, która jest właściwa. Usiadłam na wyschniętej ściółce, chwyciłam w dłoń komórkę i rozświetliłam sobie drogę. Nagle z prawej strony usłyszałam szelest krzaków, to ten Horan chce mnie przestraszyć, ale to mu się nie uda. Wstałam i wolno podeszłam do istnienia. Przeszłam przez krzaki, a moim oczom ukazał się pewien widok.
***
Sądzę, że wyszedł fatalnie nie licząc pewnego osobnika, który zawzięcie mnie popędzał xd
Nowy spis opowiadań!
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do zgłoszenia się:)
http://mojspis.blogspot.com/
Koniec mi się nie podoba. Ostatnie dwa zdania. Wydaje mi się, że w kilku miejscach użyłaś ... niewłaściwego słowa. A poza tym, to super *,*
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, świetne posty! Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuń